48. Karolina Bednarz, Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet

48. Karolina Bednarz, Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet


W reportażu szukam trzęsienia ziemi, nie interesują mnie rozwiązania pośrednie. Tekst musi mieć potężny ładunek merytoryczny, być starannie napisany, a przede wszystkim wywracać (świato)poglądy do góry nogami. Mam wrażenie, że coraz mniej książek uwodzi tymi cechami. Może dlatego nie piszę o reportażach zbyt często. Ostatnio o książce Delhi Rany Dasgupty. Tym razem będzie o znakomitej, choć mrocznej i przejmującej książce Karoliny Bednarz, Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet.
Zacznę od uwagi, ale mam tylko jedną: ta książka mogłaby być dłuższa, chociaż objętościowo mieści się w bardzo przyzwoitych wymiarach 258 stron (nie liczę podziękowań, refleksji końcowych i - uwaga - 62 stron słowniczka i bibliografii). Materiał reportażowy podzielony został na 23 rozdziały. Ma to swoje zalety, bo Autorka dotyka kilkudziesięciu problemów życia kobiet w Japonii, ale wiąże się z tym też konieczność ograniczania materiału, skracania poszczególnych rozdziałów. Najbardziej podobały mi się części dłuższe, gdzie przygotowanie tematu zostało świetnie zderzone z pracą terenową, gdzie znalazło się miejsce na wyczerpujący komentarz, dodanie większej ilości faktów, przywołanie większej liczby relacji, silniejsze osadzenie w kontekście. Gdyby wszystkie krótsze rozdziały były rozszerzone, mielibyśmy do czynienia z prawdziwą encyklopedią na temat życia kobiet w Japonii. Oczywiście można potraktować te zróżnicowane objętości rozdziałów jako zaletę, bo głównym celem pisania było, jak się domyślam, stworzenie pierwszej panoramy kobiecego życia w kraju zdominowanym przez prawo rodzinne i mężczyzn. Nie wszystkie tematy muszą być dogłębnie zrelacjonowane, czasami równie sugestywne jest samo wskazanie kolejnego problemu. Lapidarność bywa w takich przypadkach narzędziem uwypuklającym aporie poszukiwania wiedzy na temat zakazany, przemilczany, wyparty. I tak interpretuję decyzję Autorki.

Karolina Bednarz przerezentuje w swojej książce świat Japonek nieustannie zderzając stereotypy myślenia o krajach wysoko rozwiniętych z prawdą ulicy, metra i domu. Tematy tej książki jednym tchem: wpisy kobiet i ich nieślubnych dzieci do tek rodzinnych, analfabetyzm uczniów, których nie stać na najdroższe kariery, hańba powrotu do domu po rozwodzie. Bednarz pisze o nieobecnych mężach, o dożywotniej opiece nad teściami, o zakazanych (nieczystych) dzielnicach, wreszcie o codziennym molestowaniu w metrze, o kraju, w którym nie do końca jasne są definicje gwałtu i przemocy seksualnej względem dzieci, o bezdomności, gdy ma się pracę, o chorobie z Minamaty, trądzie na wygnaniu, smutnych śniadaniach bogaczek i samobójstwach - jedynym sposobie, by opuścić tę koszmarną planszę. Bohaterka jednej z historii mówi: "Nie mogłabym być katoliczką, bo nie mogłabym się zabić". Przy życiu trzyma nadzieja, że będzie je można sobie odebrać. 

Jeśli reportaż, to tak.
Lektura obowiązkowa.

Karolina Bednarz, Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet, Wydawnictwo Czarne 2018, ss. 325.
47. Pieśni nieuchronności (Julia Fiedorczuk, Psalmy)

47. Pieśni nieuchronności (Julia Fiedorczuk, Psalmy)

Gdzie się podziały poetki? Tu są! Nakręcają mechanizm języka, by cofać się w czasie do dnia narodzin nieuchronności.

W ostatnim tomie, Psalmy (2014-2017), Julia Fiedorczuk stworzyła zupełnie unikatowy cykl poetycki,w którym orzekanie o naturze świata splata się jak wiekową lianą z blikami pisarskiej intymności. Nie bez przyczyny mówię tutaj o wiekowej symbiozie, bowiem kilka tropów subtelnie sugeruje, że porządki myślenia i pisania krążą w tomie wokół pokusy cofania się w czasie. Daty graniczne podane w tytule wskazują na dosyć bliską przeszłość poetyckich gestów, ale kolejne wersy każą wyruszać w poprzek czasu, ku jego pierwszym przejawom, do prehistorii człowieka, czyli prehistorii pisania.

To poszukiwanie początku, dla siebie (poetki wyjmowanej w wierszach z samiutkiego jądra rodzinności, z codziennych scenerii) i dla języka prowadzi do ustalania prymarnych dla egzystencji czynności. Dodam, że będzie tu mowa o egzystencji istoty zapatrzonej w świat i wypatrującej od świata znaków. Julia Fiedorczuk wybiera przede wszystkim leżenie i oddychanie. Niezwykle miłosne przyglądanie się domowym sprzętom (w tej roli dywan) staje się nie tylko wyrazem głębokiej więzi z materialnym wymiarem istnienia, ale przede wszystkim jest formą medytacji, która wynika z przeżywania życia i wyjątkowego pojmowania gęstości własnego czasu. Ten czas w Psalmach jest czasem odbieranym - paradoksalnie - przez samo Życie. To powidoki Balzacowskiej jaszczurzej skóry, która znika tym szybciej, im szybciej żyjemy. Autorka nie pozostawia nam złudzeń, że Jej przyglądanie się istnieniu (we wszelkich jego przejawach) zaczyna być niepokojące, bo docierają do świadomości myśli, które nie pozwalają na lekkość. Widzi, więc wie, a skoro już wie, pisze.

W pewnym sensie wynika z tego, jak sądzę, wybór kluczowego gatunku. Czymże są tym razem psalmy, jeśli nie formą zaklinania, proszenia, może nawet błagania. Autorka nie wybiera adresatów tych gestów, bo potrafi zawierzyć swoje pragnienia sikorce, słońcu, ciału. Widać w tym jakąś formę rozpaczy, która zarazem nie ma w sobie niczego tragicznego. Przeciwnie: wydaje mi się, że Poetka próbuje powiedzieć czytelnikowi, co widzi, gdy rozkłada swoje życie jak karty pasjansa. Wiersze prezentują przetasowane sekwencje życiowych okruchów, które w przedziwny sposób odpominają się, przebłyskują w detalach i wloką pamięć do jej zarania. Autorka pokazuje, jak się pływa w takich warunkach języka, jak trudno jest o dopowiedzenie zdania, jak często głównym głosem wnętrza staje się wątpliwość. 

Znakomity tom zachwycający szatą graficzną (Artur Skowroński), w której bardzo subtelnie pojawiają się symfonie klonowych nosków. Trudno o bardziej dziecięcą i czułą metaforę poetyckiej pracy. Każdy z Psalmów woła do dzieci (choćny tytułem pierwszego wiersza). To dziecko każe plątać numerację psalmów, tylko dzieciom udają się skoki nad otchłaniami interpunkcji. Moim graficznym faworytem jest krzyżyk w lewym górnym rogu okładki, który zgrabnie imituje znak wyjścia z pliku. Właściwie można by z tego tomu wyjść, czyli wyjść z pamięci, wyjść z rozumienia swojej pozycji w świecie, ze wszystkich złożonych w Psalmach deklaracji, ale ktoś postawił go po przeciwnej stronie. Wyjście zablokowane, trzeba przeżyć się w pisaniu do samego końca.

Tom nad tomami!

Julia Fiedorczuk, Psalmy (2014-2017), Wrocław 2017, ss. 55.


Do książki dołączona jest znakomita płyta (Alan Holmes & Julia Fiedorczuk), można posłuchać, jak brzmi czytanie istnienia.

Copyright © 2014 dyskretny urok drobiazgów , Blogger