2. --- Mango, małpa i chana dal --- (Rana Dasgupta, Dehli. Stolica ze złota i snu)

"Najbardziej literackim owocem jest mango"
"Delhi ma poszarpany rodowód; na jego spalonej ziemi rodzą się sieroty"

R. Dasgupta, Dehli. Stolica ze złota i snu

Pamiętna wiosna i początek lata 2009 roku. Obskurna kuchnia na siódmym piętrze akademika nad Dunajem.  I H., dzięki której tamte miesiące zmieniły się w "indyjską wiosnę życia". 
H. tańczyła kathak (klasyczny styl tańca indyjskiego).
H. miała w Indiach narzeczonego (dzisiaj męża). 
H. uwielbiała kuchnię indyjską i chciała ją poznać w praktyce.

Miałyśmy małą książkę kucharską z przepisami kuchni indyjskiej. Postanowiłyśmy zrobić wszystkie, od początku do końca. Pierwszym smakiem, którego nie zapomnę, była chana dal: pikantna, aromatyczna uczta kolorów (ciecierzyca, kolendra, pomidory, mleko kokosowe i garście przypraw). To są te dania, które je się z zamkniętymi oczami.

Nasze życie w odległym kraju szybko nabrało upragnionego rytmu. Rano jechałyśmy na zajęcia, potem H. tłumaczyła, a ja zbierałam w bibliotece materiały do doktoratu. W porze obiadu szłyśmy do kuchni i odtwarzałyśmy drobiazgowo każdy najmniejszy niuans smaku. H. je znała, bo była już w Indiach i miała okazję brać udział w prawdziwych ucztach. W dodatku przywiozła z Delhi całą torbę oryginalnych korzeni, ziaren, herbaty (na chai) etc. Wieczorami oglądałyśmy filmy i zdjęcia. Chodziłyśmy do sali ćwiczeń, żeby mogła zachować swoją formę. Bardzo szybko okazało się, że nasze życie kręci się wokół Indii. 

Potem rozjechałyśmy się w dwie strony Polski. H. do Chorzowa, ja do Poznania. Kupiłam swoją własną książkę kucharską, szafki kuchni wypełniły się przyprawami, a każdego gościa częstowałam chai-em (robionym na mleku i doprawianym różowym pieprzem).

Indie zaczęły się od smaku, ale w naszych rozmowach nie zabrakło długich godzin poświęconych Indiom, których nie widać w folderach reklamowych. Indiom, o których nie mówi się na co dzień. O rodzinach biznesmenów pozostawionych na prowincji, o braminach, o hierarchiach, o podziałach między kobietami i mężczyznami, o rytuałach i życiu świątynnym, o dzielnicach, do których nikogo nie zawiezie riksza, o atakujących mieszkania małpach, o chłopcach przynoszących do domu filiżankę z herbatą, o kupowaniu owoców, o kilkudniowych podróżach w deszczu, o nieskończenie długich pociągach, o chorobach towarzyszących porze deszczowej, o Delhi nocą, o prawdziwym życiu tam, które H. szybko poznała, bo wyjechała do Delhi.


Przez osiem lat rozmów transkontynentalnych brakowało nam ksiażki, która zebrałaby to wszystko, która pokazałaby Indie z wielu stron. 
I doczekałyśmy się.
Delhi Rany Dasgupty to jedna z tych książek, które się śnią, o których się nieustannie myśli, wraca do poszczególnych rozdziałów i poleca wszystkim zaprzyjaźnionym czytelnikom. Przejmujące historie (każdy rozdział jest osnuty wokół jednej, dwóch narracji, każdy otwiera nowy temat). Wspaniały przekład Barbary Kopeć-Umiastowskiej.

Powiedzieć "warto", to nic nie powiedzieć. 



Rana Dasgupta, Dehli. Stolica ze złota i snu, przeł. Barbara Kopeć-Umiastowska, Czarne 2016.

PS Książka walczy o Nagrodę im. R. Kapuścińskiego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 dyskretny urok drobiazgów , Blogger