33. Na orbitach niepotrzebnych śmierci (Krzysztof Środa, Las nie uprzedza)


Las nie uprzedza Krzysztofa Środy jest książką, która przemówiła do mnie najmocniej. Najpierw podkreślałam tylko wybrane zdania, potem całe akapity, a na końcu zabazgrałam całą. Może to ta jesień, a może dlatego, że większość "moich" książek kręci się teraz wokół Afryki i Bliskiego Wschodu. Jak tu przemilczeć wszystko, co Was zachwyci, nie wygadać się? Może tak: 

Linia człowieka

Można przeczytać Las... jako książkę o ludziach, podglądaniu obcych (jak długo nimi są?), o poznawaniu wyobraźni i wrażliwości Czeczenów, o miejscach, w których się boimy i tych, które wybieramy, żeby już się nie bać. Człowiek u Środy to punkt wyjścia do refleksji nad polityką, granicami krajów, wojnami, śmiercią. A po drugiej stronie Czeczenii jest Maroko - bazary, podejrzane pokoje, sprawy, których się zrozumie. Czy jest ktoś, kto pisze tak jak Środa o lęku przed ludźmi, wymijaniu na chodniku, ale także o wiecznej chęci przekraczania barier języka i podchodzenia, dotykania, zaprzyjaźniania z innymi, których nigdy byśmy nie spotkali, gdyby wojny nie rzuciły ich w naszą stronę? 

Linia miejsc

Książka rozpięta jest pomiędzy dwoma światami. Pierwszym jest tajemnicza Czeczenia, której przyglądamy się (oczami narratora) stale, ale niczego nam nie zdradza, to miejsce egzekucji i snów, których nie umiemy odczytać, miejsce, w którym wchodzi się w ogień, czyta się znaki natury, ale też jest miejscem, z którego się wyjeżdża, bo czegoś już dłużej nie można znieść. Drugi punkt na mapie to Maroko: Maroko Potockiego, Maroko handlarzy nabijających głowy kóz na pale, Maroko szemranych rozmów nad najsłodszą herbatą świata. Ani jedno z tych miejsc nie jest dobre, nie da się w nich schować, gdyby przyszła wojna, a o wojnie rozmawiają w tej książce wszyscy. 
I jest jeszcze Polska: przez nią się przechodzi, w niej pomieszkuje, czasami się wraca i chętnie opuszcza. Nic tak dobrze nie robi myśleniu o ojczyźnie, jak patrzenie oczami innych. U Środy Polska tętni wietnamskimi budkami z jedzeniem i dzwoni potłuczoną szybką komórki kupionej na bazarku. I nawet jeśli były kiedyś jakieś symbole, to dawno się spruły. Ale pisarz nie wyjmuje sterczących nitek. Zostawia te makatki brudne, naddarte, ale też pachnące pustkowiami, do których nigdy nie dojedziemy, a i tak o nas wiedzą.

Linia lasu

I na koniec las. Bo jeśli już wojna wybuchnie, to dokąd pójdziemy? Każdy z bohaterów tej książki szuka kryjówki na złe i najgorsze czasy, ale takiego miejsca chyba nie ma. Kiedy się szuka schronu, przypominają się rozmowy, przypomina się lęk. W tym stanie tranzytu człowiek robi się czujny i w jakiś niewysławialny sposób gotowy. I znowu pętelka zaciska się na śmierci. W końcu żeby przeżyć, trzeba umieć polować. Nie strzelasz, nie wygrasz. I kim się jest, jeśli nie chce się wygrywać?
Środa w swoim podsłuchiwaniu rozmów nie ma sobie równych i wynotowuje szczegóły tak, że obraz ożywa po kilku słowach. Przyklejają się do głowy te dialogi, opisy, słowa. Nie będziesz wiedział, co przeżyłeś, ale chociaż o tym opowiedz. Opowieść trwa dłużej niż my...


Krzysztof Środa, Las nie uprzedza, Czarne, Wołowiec 2016, ss. 107.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 dyskretny urok drobiazgów , Blogger