38. Wyznania diablicy (György Spiró, Diavolina)


Czytanie Györgya Spiró powinno być zaliczane do dyscyplin olimpijskich. A na pewno tłumaczenie Spiró ("boska robota Ireny Makarewicz" - po raz pierwszy!). Autor bowiem słynie z absolutnie zabójczej erudycji i dbałości o najmniejszy szczegół. Kiedy pisze książkę, zmienia się w obsesyjnego zbieracza monografii, kolekcjonera detali, niestrudzonego w swych kwerendach badacza. A kiedy książka wychodzi drukiem, powala (wszystkim). Dla niektórych czytelników to utrudnienie, bo nie da się czytać tych książek bez skupienia, bo opisy nieuansów ciągną się po kilkadziesiąt stron (słynny przykład "prezentacji" systemu monetarnego czasów Chrystusa w Niewoli - patrz niżej). Dla innych to chwila świąteczna, bo za misternie uplecionymi parawanami języka i oczytania czekają same smakołyki. Tym razem jest podobnie.

W Diavolinie Spiró rekonstruuje fascynujący świat Rosji Gorkiego widziany oczami jego służącej, opiekunki, lekarki, Olimpiady Czertkowej (Diavoliny). Jej oczy widzą wszystko, przenikają przez ściany, sięgają do każdego zakątka budynków, sal balowych, biur, wagonów i straganów. Diavolina ma niemal diabelski dar nadwidzenia, nadsłyszenia i nadrozumienia świata swojego ukochanego Mistrza i dzięki tym umiejętnościom prowadzi swoją opowieść duktem porywających spostrzeżeń, anegdot (podbitych istnieniową goryczką i nasiąkających nędzą gatunku ludzkiego), zdradza bez mrugnięcia okiem podpatrzone sekrety i upodobania, ale też staje się kronikarką czasów. Diavolina widzi i wie, na czym polega los artysty. Jak kruchy jest blichtr, jak trudno jest wytrwać bez szwanku w wodnych wirach systemu, jak trudno nieustannie wiosłować pod prąd i jak łatwo się tonie w mętnej toni bolszewizmu. 

W tej, pozornie skromnej objętościowo, książce można się zatracić, bo Spiró wie, jak chwycić Czytelniczkę i Czytelnika za gardło. Wie, jak zwabić do opowieści i wie, w którym momencie można wstrzyknąć pisarską truciznę. Opowieści Diavoliny szybko zmusząją do szerszej refleksji na temat relacji pomiędzy człowiekiem i polityką, przymusu wiedzy na temat natury świata, czujności i gotowości na wszystko. Na końcu książki, na dachu świata stoi Spiró. Wyciąga rękę i mówi: Patrz, czy czegoś Ci to nie przypomina?
I zaczyna kręcić się w głowie. Czy to tylko lęk (dziejowej) wysokości?

A w rzucie oszczepem kwerend własnych, skoku w dal w płynności zdań i zapasach z bogactwem inwentarza potrójne złoto wywalczyła Irena Makarewicz! Ach, co to był za przekład!

György Spiró, Diavolina, przeł. Irena Makarewicz, Czytelnik, Warszawa 2017, ss. 210.


PS Komu mało Gorkiego, niech koniecznie sięgnie po jego Rosję w nagrodzonym przez "Literaturę na Świecie" przekładzie Małgorzaty Buchalik (Uniwersitas 2016).
A komu mało Spiró, niech sięgnie po inne przekłady jego książek. W Polsce ukazały się dotąd m.in: 
Mesjasze (2009, przeł. E. Cygielska), Iksowie (2013, przeł. M. Dobrowolny), Salon wiosenny (2016, przeł. I. Makarewicz), Niewola (2015, przeł. E. Cygielska), Szalbierz (dramat, przeł. J. Jarmołowicz), Kwartet (dramat, przeł. J. Jarmołowicz). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 dyskretny urok drobiazgów , Blogger