52. Makatka z sową (Herta Müller, Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie)


Windisch marznie. Spogląda w dół drogi. W miejscu, gdzie kończy się droga, trawy napierają na wieś. Tam, na samym końcu, idzie mężczyzna. Mężczyzna jest czarną nitką, wplecioną w rośliny. Napierająca trawa unosi go nad ziemię (s. 8).

W świecie tej książki język narracji przypomina rzemieślniczą dłubaninę ludowych hafciarek, które nie piszą, ale szyją obrazy. Dobieranie słów i zdań do historii, którą opowiada Herta Müller, przypomina perfekcyjne, przemyślane wbijanie igły w grube białe płótno: ślad jest widoczny od razu. Nawet jeśli usunie się kolorową mulinę, zostaną dziury po naruszeniu splotu. Powstaje gęsta alegoria zbudowana z krótkich, paraliżujących zdań. Język jest pierwszą pułapką, żadne słowo nie może opuścić zdania. Nie ma w nich miejsca na złapanie oddechu. Oddech ma trwć tylko tyle, ile trwa fraza.

Dalia już dawno wyzionęła ducha, a mimo to nie mogła przekwitnąć (s.15).

Dzieckiem jest Kürschner. Odkąd nauczył się chodzić, codziennie szedł w pole. Łapał jaszczurki i ropuchy. Kiedy był większy, wdrapywał się nocą na kościelną wieżę. Wyjmował z gniazd sowy, które nie umiały jeszcze latać. Pod koszulą zanosił je do domu. Karmił sowy jaszczurkami i ropuchami. Kiedy były już duże, zabijał je i patroszył. Moczył w mleczku wapiennym. Suszył i wypychał (s. 30).

Pisarka rzadko pisze w taki sposób, choć łatwo można rozpoznać jej styl. W Człowieku... tworzy alegoryczną, okrutną baśń o ludziach na zawsze schwytanych, uwięzionych w prawie doskonałej scenerii, bezskutecznie próbujących uciec od historii, ciała i sąsiadów. Zmaganiom z pułapką  miejsca (czytelne odwołania do reżimu) towarzyszą zachowania zwierząt. Nad osadą krąży młoda sowa, która jeszcze nie do końca zna się na przynoszeniu śmierci i wielu mieszkańców niepotrzebnie umiera. Chłopiec gromadzi ptasie truchła, tworzy z nich na strychu pryzmy. I woń rozkładu roznosi się jak morowy los wśród bohaterów.
Kto chciał wyjechać z tego miejsca, musiał zapłacić. Płacono workami ze zbożem, żonami i córkami.
A kiedy można było wreszcie wyjechać, pójść prosto w upragnioną wolność, coś kazało zawracać, spoglądać za siebie. Ten gest zawsze smakuje słono.

Okrutna, niepiękna, przejmująca mikropowieść.
Znakomity przekład Katarzyny Leszczyńskiej!

Herta Müller, Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie, przeł. Katarzyna Leszczyńska, Wołowiec 2009, ss. 112. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 dyskretny urok drobiazgów , Blogger