19. Cierń, cień, żurawiny (Agata Ludwikowska, Sezon w sobie)
Kolejna odsłona cyklu: Gdzie się podziały Poetki?
Oj, mam szczęście do Poetek. Z tym tomem chodzę już prawie miesiąc. W przedziwnie prywatny sposób mówi do mnie kilkunastoma obrazami, wyciętymi z zupełnie mojej wyobraźni i wspomnień. Skąd tyle wie o strzyżeniu włosów, z którego wpada się w myślenie o cmentarzu? Skąd wie o wiadrze wypełnionym żurawinami na tylnym siedzeniu opla, o odgłosie spadających słodkich jabłek i o tysiącu innych spraw? Po prostu wie!
***
Psia gwiazda
to przecież nie leży w naszej naturze tak szybko uciekać
w słabo oświetlony pasek drogi kiedy wycieraczki już
ściągają z szyby deszcz wszystko przez te bezsensowne
schadzki poza snem mokry trzask łamanych gałęzi w lesie
w psim pysku nocy twoje ciało łykam jak truciznę a to
ty mnie niesiesz w zębach krążysz wokół mnie wokół mięsa
które przeczuwasz jest pełne ciemnej krwi polujesz na gorący
worek brzucha którego bronić będę do upadłego a potem
będzie już o wiele za późno a może i zbyt daleko
żeby dojrzeć żałosny pierścionek księżyca sinawy kark
zwierzęcia w ciemnościach żeby słyszeć a ty dziękuj bogu
że pozwala ci tak długo umierać na tak różne sposoby
***
Autorka pomyślała ten tom trochę muzyką, a trochę oddychaniem. Każdy wiersz rozebrany z interpunkcji, podzielony na trzy oddechy (strofy). Wszędzie natłok obrazów: gotowych do wyśnienia, rozrysowania tuszem w kolorach zieleni i ziemi. Czyta się te wiersze, jakby się oddychało. Organicznie, lekko i aromatycznie. Wszystko poprzyklejane do drzew, samochodów, wody, mieszkań, wsi. Obrazy kołyszą się i przemieszczają się pomiędzy różnymi własnymi stanami "ja". Te stany zamyka się w wierszach, trochę sezonuje, żeby nabrały barw i przegryzły się istnieniowymi zadziorami. Jest przepiękny, intrygujący i bardzo spójny. Z pozoru każdy obraz jest zupełnie osobny, ale przy każdym kolejnym wierszu mam wrażenie, że jestem w świecie już kiedyś oglądanym.
Agata Ludwikowska ma ucho (na pewno ćwiczone w plenerze) i odruchy, których nie da się upilnować. Dotyka wszystkiego palcami, a potem je oblizuje. Nic dziwnego: świat to lepki, pszczeli.
Dzisiaj czytałam sobie ten tom kolejny raz, a moi studenci pisali egzamin. Oczywiście przeczytałam im na głos jeden z wierszy. A oni na to: "jeszcze!".
Agata Ludwikowska, Sezon w sobie, Biblioteka Arterii, Łódź 2014.
*** Ciąg dalszy nastąpi ***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz